Kiedy kończy się młodość? Z pierwszym mostkiem w jamie ustnej? Z kładzeniem się do łóżka zaraz po dwudziestej drugiej? Czy jest jakiś konkretny moment, kiedy należy przestać myśleć o sobie w kategorii młodego człowieka i zmienić status na dojrzałego, a potem starego? I kto o tym decyduje? Starość: wiek emerytalny, jesień życia, trzeci wiek, zmierzch życia, matuzalemowe lata, leciwość, sędziwy wiek. Starość ma to do siebie, że pakuje się niepytana. Zaznacza swą obecność coraz mocniej z każdym kolejnym rokiem, z każdą chorobą, z bólem stawów, wypadającymi włosami. W zasadzie nie można jej zarzucić, że przychodzi znienacka. Przeraża fakt, że pamięć zacznie zanikać, płatać coraz większe figle i naśmiewać się z nieporadności. Problem ze starością polega częściowo na tym, że nie lubi ona samej siebie. Zespół zachodzącego słońca nawet brzmi ładnie. Ale... jak zawsze jest jakieś ale. Zaczyna się od przymgleń, na początku krótkich, powtarzających się w pewnych określonych porach. Potem najczęściej wieczorem zapomina się o tym, co robiło się w ciągu dnia. Rano i do południa stary człowiek jest w świetnej formie i wszystko prawidłowo kojarzy. Ale wieczorem obniża się ciśnienie, krew płynie w żyłach znacznie leniwiej i w głowie zaczyna się mieszać. No dobrze, zespół zachodzącego słońca nie jest jednak aż tak fajny, jak by to wynikało z nazwy. Co takiego jest w starości, że trzeba się przed nią bronić, uciekać? Czy to strach przed tym, że też się kiedyś przekroczy magiczną granicę młodości? Strach przed tym, co nie uniknione? Czy kobieta w pewnym wieku staje się coraz bardziej przezroczysta, transparentna?
Polecam książkę Nataszy Sochy (Nie) młodość: czy kobiecość ma termin ważności? każdej kobiecie, niezależnie od wieku.
|
zdjęcie uczestnika wyzwania czytelniczego |